Dziadek! Do zobaczenia mordko - uważasz kurcze pieczone...!
Dziadek! Do zobaczenia mordko - uważasz kurcze pieczone...!
Dzisiaj z niedzieli na poniedziałek odszedł od nas przyjaciel, Wiesiek vel Dziadek. Poznaliśmy go w ub roku, kiedy brudny i lekko trącony ze swoimi tobołkami kręcił się przy samochodzie który rozpakowywaliśmy. Zmotywowaliśmy go do działania i pomocy w rozpakowaniu auta. W ten sposób się poznaliśmy.
Później zaczął przychodzić na spotkania, obiady. Po miesiącu sobie żartował że nawet nie ma już dla niego miejsc siedzących w tramwaju, bo ks kazał się jemu umyć.
Mówił: ,, kiedy śmierdziałem i wchodziłem do tramwaju to ludzie uciekali i miałem miejsca siedzące, a teraz jak jestem czysty to muszę stać, kurde pieczone uważasz...''
W bazylice - oratorium znalazł miejsce gdzie bardzo się angażował, czuł się potrzebny, a nawet rządził! :)
Tu miał miejsce w którym żył, jadł, ubierał się, nocował, pracował. Zszedł z ulicy. Zawsze na naszych spotkaniach na które przychodzą inni bezdomni dwa razy w tygodniu szykował im sale, pilnował porządku aby inni odpowiednio mogli korzystać z tego miejsca. Po spotkaniach bezdomnych zawsze sprzątał, wietrzył, wyrzucał śmieci.
Tu miał miejsce w którym żył, jadł, ubierał się, nocował, pracował. Zszedł z ulicy. Zawsze na naszych spotkaniach na które przychodzą inni bezdomni dwa razy w tygodniu szykował im sale, pilnował porządku aby inni odpowiednio mogli korzystać z tego miejsca. Po spotkaniach bezdomnych zawsze sprzątał, wietrzył, wyrzucał śmieci.
Bo wielu modlitwach, konferencjach, naukach niedawno był u spowiedzi.
Dzisiaj rano już był gdzie indziej.
A my znowu sobie przypominamy że Bóg nie chce śmierci grzesznika.
Wiesiek, kurde, do zobaczenia mordko, dziękuje Tobie osobiście!