W 2014 roku, w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia 15 osób razem z nami przygotowało specjalnie posiłek dla bezdomnych. Kupiliśmy wówczas odzież, koce, usmażyliśmy 700 pierogów, zrobiliśmy małe paczki żywności. Podzieliliśmy się na 3 ekipy, każda z nas pojechała na dworce: zachodni, centralny i na wschodni.
Na dworcu wschodnim jedną z niecodziennych sytuacji było poznanie dwóch Panów, którzy mieli zbudowany namiot.
Był on zbity ze zwykłych desek a dach miał pokryty folią banerową. W środku mieszkało dwóch mężczyzn. Obydwaj trzeźwi. Mieszkanie/namiot było dobrze urządzone jak na te warunki i zadbane. Był porządek, czysto (o ile można tak powiedzieć), wyposażone w kuchenkę na butle gazową, małe szafeczki w środku, widać że "dom" na te warunki utrzymany w sposób jak tylko mogą. Spędziliśmy tam wówczas trochę czasu, przekazaliśmy odzież, paczki żywności, koce, porozmawialiśmy z nimi i pomodliliśmy się. Jeden z nich miał obcięte palce u nóg, bo kiedyś mu odmarzły.
Wczoraj pojechaliśmy ponownie w tamte okolice. Znaleźliśmy dwa namioty, o jeden namiot więcej. Ci dwaj panowie nadal tam mieszkają. Jeden z nich związał się z kobietą, drugi zbudował namiot obok i mieszka po sąsiedzku. Z jednej strony sytuacja bardzo ciężka i nie ma nic budującego w tym że ludzie tak żyją w Warszawie, natomiast...