Wyjście do ubogich 24.02.2016
W 2014 roku, w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia 15 osób razem z nami przygotowało specjalnie posiłek dla bezdomnych. Kupiliśmy wówczas odzież, koce, usmażyliśmy 700 pierogów, zrobiliśmy małe paczki żywności. Podzieliliśmy się na 3 ekipy, każda z nas pojechała na dworce: zachodni, centralny i na wschodni.
Na dworcu wschodnim jedną z niecodziennych sytuacji było poznanie dwóch Panów, którzy mieli zbudowany namiot.
Był on zbity ze zwykłych desek a dach miał pokryty folią banerową. W środku mieszkało dwóch mężczyzn. Obydwaj trzeźwi. Mieszkanie/namiot było dobrze urządzone jak na te warunki i zadbane. Był porządek, czysto (o ile można tak powiedzieć), wyposażone w kuchenkę na butle gazową, małe szafeczki w środku, widać że "dom" na te warunki utrzymany w sposób jak tylko mogą. Spędziliśmy tam wówczas trochę czasu, przekazaliśmy odzież, paczki żywności, koce, porozmawialiśmy z nimi i pomodliliśmy się. Jeden z nich miał obcięte palce u nóg, bo kiedyś mu odmarzły.
Wczoraj pojechaliśmy ponownie w tamte okolice. Znaleźliśmy dwa namioty, o jeden namiot więcej. Ci dwaj panowie nadal tam mieszkają. Jeden z nich związał się z kobietą, drugi zbudował namiot obok i mieszka po sąsiedzku. Z jednej strony sytuacja bardzo ciężka i nie ma nic budującego w tym że ludzie tak żyją w Warszawie, natomiast...
W 2014 roku, w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia 15 osób razem z nami przygotowało specjalnie posiłek dla bezdomnych. Kupiliśmy wówczas odzież, koce, usmażyliśmy 700 pierogów, zrobiliśmy małe paczki żywności. Podzieliliśmy się na 3 ekipy, każda z nas pojechała na dworce: zachodni, centralny i na wschodni.
Na dworcu wschodnim jedną z niecodziennych sytuacji było poznanie dwóch Panów, którzy mieli zbudowany namiot.
Był on zbity ze zwykłych desek a dach miał pokryty folią banerową. W środku mieszkało dwóch mężczyzn. Obydwaj trzeźwi. Mieszkanie/namiot było dobrze urządzone jak na te warunki i zadbane. Był porządek, czysto (o ile można tak powiedzieć), wyposażone w kuchenkę na butle gazową, małe szafeczki w środku, widać że "dom" na te warunki utrzymany w sposób jak tylko mogą. Spędziliśmy tam wówczas trochę czasu, przekazaliśmy odzież, paczki żywności, koce, porozmawialiśmy z nimi i pomodliliśmy się. Jeden z nich miał obcięte palce u nóg, bo kiedyś mu odmarzły.
Wczoraj pojechaliśmy ponownie w tamte okolice. Znaleźliśmy dwa namioty, o jeden namiot więcej. Ci dwaj panowie nadal tam mieszkają. Jeden z nich związał się z kobietą, drugi zbudował namiot obok i mieszka po sąsiedzku. Z jednej strony sytuacja bardzo ciężka i nie ma nic budującego w tym że ludzie tak żyją w Warszawie, natomiast to co nas zbudowało to jest to, że jeden z nich stara sobie naprawdę ułożyć życie. Znalazł kobietę, nie pije, szuka pracy, jest zarejestrowany jako bezrobotny aby mieć ubezpieczenie, ma czysto w "domu", nie robi balang. Cierpliwie i wytrwale dąży do celu.
Sytuacja ta, pokazała że nie jeden z nas dawno by się już poddał, złamał, a On jednak jest naprawdę wytrwały. Postanowiliśmy poświęcić im więcej uwagi, sił, pomocy więc z historią ich i informacja jak im chcemy pomóc wrócimy.
W okolicach tam jest lasek. Rozmawiając z nimi dało się słyszeć męski głos wołający pomocy. Dziewczyna która z nami była bała sie pójść zobaczyć o co chodzi, tym bardziej że jeden z nich właśnie mówił że jakiś bezdomny w tym lesie się ostatnio powiesił...
Poszliśmy jednak w ten lasek, w nim znaleźliśmy leżącego Pana Hieronima. Nie mógł chodzić, miał słabe nogi, niedawno opuścił szpital. Był trzeźwy, miał obandażowaną szyję i część twarzy. Szedł bo szukał noclegu dla bezdomnych, w międzyczasie już stracił siły, leżał i marzł. Podniósł się do pozycji klęczącej i porozmawialiśmy z nim.
Bezdomny od kilku lat, pochodzi z Sierpca, jego brat przejął majątek po ojcu, a on pozostał bez domu. Nie mogąc znaleźć pracy w tamtych okolicach przyjechał do Warszawy. Najpierw pracował, później wszystko się skomplikowało i w sumie skończył na ulicy.
Zapytaliśmy sie czemu był w szpitalu, powiedział że śmieszna i głupia sprawa. Miał ściągacz przy kurtce bardzo obcisły, najpierw chciał go przeciąć nożem, jak nie dawał rady pomyślał że podpali i przepali sznurek od ściągacza zapalniczką. Tak zapalił mu się zarost, część włosów i się poparzył. Wezwaliśmy straż miejską, która naprawdę się spisała, obdarowaliśmy go odzieżą, suchą i ciepłą bluzą, kurtką, daliśmy spodnie na zmianę, i straż miejska zabrała go do noclegowni.
Spotkaliśmy jeszcze Pana Stefana. Budowniczego warszawskiego osiedla kabaty. Trzeźwy, bardzo mądry Pan. pomodliliśmy się i zaprosiliśmy na spotkanie 19 marca do Wspólnot Jerozolimskich w których odbędzie się dzień specjalnie dla osób bezdomnych.
Was, ludzi dobrej woli prosimy o wsparcie duchowe i materialne, każde na które możecie sobie pozwolić w wolności i miłości... prosimy abyście też obdarzali modlitwą osoby, które spotykamy na naszej drodze...
Dziękujemy za to co robicie dotychczas.
Zdjęcia które zamieszczamy są umieszczane z wyraźną zgodą osób które fotografujemy, fotografie mają też pomóc i im, i innym.